poniedziałek, 17 listopada 2014

Padnij na kolana - biebrzańskie królestwo porostów. (ZOOM NA PRZYRODĘ)

Ramalina sp. i 50 groszy.
Z pozoru mały i skryty. Mimo, że roztaczający się dookoła nas i spotykany niemal na każdym kroku – często jest pomijany. Mowa o fascynującym świecie porostów – organizmów, które dostrzec można wszędzie – pod nogami na glebie i kostce brukowej, na korze drzew i rozkładającej się kłodzie, starych potężnych murach obronnych zamku czy też niewielkich murkach przydomowych. Wystarczy tylko otworzyć oczy. Miłym dodatkiem może być także uzbrojenie się w kieszonkową lupkę, która pomoże jeszcze bliżej przyjrzeć się tym zachwycającym organizmom.

Liczba porostów na świecie jest dość pokaźna, wynosi ona bowiem ponad 13 500 gatunków. Biota polska liczy ok. 1 600 gatunków (Wójcik 2010), natomiast według danych z 2005 r. w Dolinie Biebrzy można spotkać aż 219 taksonów (Kolanko 2005). Kto wie ile gatunków nadal czeka na swoje odkrycie?


Cladonia stellaris, Fot. Paulina Wietrzyk
Porosty wykształciły bardzo różnorodne formy wzrostu: od skorupiastych, ściśle przylegających do podłoża, po plechy listkowate, krzaczkowate i nitkowate, przypominające zielonoszare włosy zwisające z gałęzi lub kory drzew. Zapewne jednak, największą popularnością i rozpoznawalnością cieszą się tzw. chrobotki z rodzaju Cladonia. Każdy doskonale pamięta szkolny przykład chrobotka reniferowego Cladonia rangiferina, będącego obok chrobotka leśnego Cladonia arbuscula, jednym z głównym komponentów boru chrobotkowego - zespołu roślinnego, w którego runie dominują chrobotki oraz różne inne gatunki porostów.
 

Cladonia stellaris, Fot. Paulina Wietrzyk
Wracając jednak do terenowych wędrówek biebrzańskich, na szczególną uwagę zasługuje jeden z gatunków chrobotków – chrobotek alpejski Cladonia stellaris. Z uwagi na samą nazwę, można zadać sobie pytanie: co chrobotek alpejski ma wspólnego z północno-wschodnim, równinnym obszarem Polski? Otóż jest to gatunek arktyczno-alpejski, szeroko rozpowszechniony na półkuli północnej w obszarach o arktycznym klimacie oraz w górach. W Polsce jest gatunkiem rzadkim, spotykany najczęściej na terenach górskich, a jego występowanie w nizinnej partii kraju jest zapewne reliktem zlodowaceń plejstoceńskich.

Cladonia stellaris, Fot. Paulina Wietrzyk
Chrobotka alpejskiego spotkanego na obszarach biebrzańskich wydm, bardzo łatwo było zidentyfikować. Porastając podłoże tworzy on płaty przypominające na pierwszy rzut oka zgrupowania małych kuleczek. Gdy przyjrzymy się bliżej delikatnej strukturze jego szarozielonych gałązek, zaobserwujemy, że brak jest jednej gałązki głównej, a wszystkie rozgałęziające się w różne strony gałązki są bardzo podobne i wyprostowane. Ponadto, rozgałęziają się w taki sposób, że tworzą gęstą i zwartą kopułkę, przez co rosnący osobnik przypomina niewielką kuleczkę. W miejscach ostatnich rozgałęzień znajduje się maleńki otworek. 

Szukając tego urzekającego gatunku na niżu polskim warto nie tylko zajrzeć na wydmy czy do boru chrobotkowego, czasem podobno spotykany jest on również w borze bagiennym i na torfowisku wysokim.
Autor: Paulina Wietrzyk

czwartek, 13 listopada 2014

Tchórzycie przed deszczem? (RELACJE Z WYPRAW)

Bóbr przy kolacji, Fot. P. Wietrzyk
Zima, nadal nas oszczędza. Po krótkim epizodzie z nocnymi przymrozkami, wróciły typowo jesienne temperatury. Stąd też - na przekór kalendarzowi - nadal cieszymy się widokiem wielu zwierząt zmiennocieplnych - w tym płazów.

Ostatnie dni dały nam wiele okazji do bliskich spotkań ze zwierzakami. Obserwacje te były owocne właśnie dzięki listopadowym, mniej lubianym przez wszystkich, warunkom pogodowym: mżawce, sporemu zachmurzeniu i zamgleniu. W takie dni zwierzęta, zamiast ograniczać swą aktywność do godzin porannych oraz wieczornych, rozkładają ją równomiernie na niemal cały dzień. Właśnie dzięki półmrokowi i zamgleniu!!! A dla nas - obserwatorów, to bardzo dobra wiadomość!
Tchórz przy posiłku, Fot. P. Wietrzyk (z dn. 10.11.2014)
Kilka razy zajrzeliśmy do naszych bobrów. Poziom wody odrobinę się u nich podniósł. Ciągle jest jednak zbyt niski by spokojnie mogły myśleć o przetrwaniu zimy. Prowadzą gorączkowe przygotowania. Przeniosły się do bardziej solidnej konstrukcji ziemnej - 20 metrów od "domku letniskowego". Na potęgę ścinają drzewa, gromadząc najcieńsze gałązki u jednego z wylotów z żeremia. Nadal wynoszą błoto pogłębiając kanały. Dają się przy tym podglądać bez wyrażania jakichkolwiek oznak zaniepokojenia.
Norka amerykańska, Fot. P. Świątkiewicz (Archiwum)
W ich sąsiedztwie zaczął pojawiać się tchórz – ten skryty przeważnie drapieżnik, wbrew swojej nazwie przez dwie noce regularnie wychodził nam na spotkanie i mało tchórzliwie szukał pożywienia. Jego ofiarami stały się żaby zamieszkujące ciek. W trakcie jednego z seansów schrupał (dosłownie) 5 żab, które z pasją wyjmował z wody jedną po drugiej. Mimo, że płazy nie są najbardziej pożywne - trudno by było nie skorzystać z obfitości stołówki, jaką stworzyła im aura na wespół z bobrami. Suchy rok sprawił bowiem, że wodę mamy jedynie w miejscach, gdzie bobry (aktywnie pogłębiając kanały) dokopują się do poziomu wody gruntowej. Łagodna pogoda zapewniła natomiast przedłużenie aktywności płazów na listopad. Nie dziwimy się więc, że oprócz tchórza, w tej stołówce regularnie (niemal codziennie) spotykamy też jenoty i norkę amerykańską.
Jenot, Fot. P. Świątkiewicz (Archiwum)
Przyroda udowodniła, że nawet pochmurny listopadowy czas może przynieść ciekawe obserwacje i niezapomniane wrażenia!