poniedziałek, 8 września 2014

Harem czy dyskretny romans? (ZOOM NA PRZYRODĘ)

Gdy do głosu dochodzą hormony, a wieńce olbrzymów się splatają, ziemia trzęsie się w posadach a rześkie powietrze na bagnach wypełnia się miarowym, basowym porykiwaniem… Tylko najmocniejsze samce zgromadzą u swego boku harem łań i zdobędą tym samym prawo do przekazania genów potomkom. Broniąc swej wyłączności do grupy samic będą cierpliwie wyczekiwały kilkudniowych okresów rui poszczególnych samic. Przeganianie natrętnych konkurentów, z całkiem częstym użyciem narzędzia w postaci wieńca na głowie, oraz pilnowanie dość ochoczo ulegających zalotnikom Pań, spędza sen z powiek, a masę z ciała, władcom haremów. Mowa oczywiście o jeleniu.
318621_214090895315642_6381157_n
fot Paweł Świątkiewicz

U łosia sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Głos byka jest cichy, bo też nie służy – tak jak u jelenia, obwieszczaniu swoich praw do haremu i budzeniu grozy wśród konkurentów. Głos łosia (choć także niesie informację o jego sile) bardziej brzmi jak zaczepka – służy głównie namierzaniu się partnerów. Wędrujący przez bagna byk poszukując klępy, wydaje jednostajne, miarowe postękiwania. Nie wysila się – daje fory partnerkom. A te dysponują całym spektrum głosowych wabików na swoich Panów. Im bardziej są gotowe do zajścia w ciążę tym szerszej amplitudy dźwięk wydają.
DSC_0641
Łosza podobnie jak i łania wchodzi w ruję tylko na kilka dni, dlatego samiec łosia – unikając powielania “błędów” kolegi jelenia, nie traci energii na pilnowanie i obronę całej grupy samic przez trwanie całego okresu godowego. Jest minimalistą – zjawia się przy samicy tylko na czas trwania rui, czyli na kilka dni. To jedyna szansa by zobaczyć rodzinę w komplecie. Na sielskie scenki z życia rodzinnego nie ma jednak co liczyć. Istnieje bowiem bardzo nikłe prawdopodobieństwo, że przebywający z matką 4-miesięczny łoszak jest potomkiem, przebywającego aktualnie z nimi byka. A potomków innych byków, ze zrozumiałych względów, samce rzadko kiedy darzą sympatią.
313673_222176624507069_1767009716_nW ich naturze natomiast leży dyskretne opuszczanie Pań po zakończeniu ich rui. Spokojnie jednak spać nie mogą. Sen z powiek spędza im obmyślanie strategii jak w najszybszy sposób “teleportować się” do kolejnej rujnej klępy. Bo bagna są rozległe, czasu jest niewiele a rujne w danej chwili łosze rozmieszczone są zupełnie przypadkowo. Odnalezienie partnerki wcale nie oznacza końca problemów. Tu, podobnie jak u jeleni, konkurencja też nie śpi – choć w odróżnieniu od nich konfrontacja byków zazwyczaj kończy się na rytualnych demonstracjach siły głosu i tężyzny fizycznej podczas walki z… krzakiem. Ponieważ walka wręcz, zarówno dla łosia jak i jelenia jest ryzykowna (u obu gatunków znajdowane są martwe byki splecione porożem) do potyczek dochodzi tylko po wyczerpaniu wszystkich innych sposobów na zdominowanie rywala i tylko wtedy, gdy na arenie spotykają się 2 byki o jednakowej sile.
fot. Paweł Świątkiewicz

Zaskakującym jest, że niezależnie od tego czy samiec zdecyduje się na utrzymanie haremu samic, czy też na szereg dyskretnych romansów (2 różne rodzaje poligamii) obie strategie rozrodcze prowadzą do tego samego efektu – w trakcie rozciągniętego do 6-8 tygodni sezonu godowego zarówno dominujący byk jelenia, jak i silny byk łosia, mają szanse przekazać swe geny średnio sześciu potomkom. Wysiłek reprodukcyjny byków obu gatunków także jest podobny. Oba tracą w tym czasie około 20 % masy ciała.

Katarzyna Ramotowska

Zapraszamy na wyprawę: „Bukowisko i przeloty żurawi”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz